Na koniec miesiąca kolejna gra o kosmosie. Podobnie jak w Gravity, mamy tutaj do czynienia z przypadkiem zagubienia w kosmosie. Sprawa jest jednak znacznie poważniejsza – musimy walczyć o przeżycie, aż w końcu dotrzemy do domu – Ziemi. Przed Wami Out There.
Grę przetestowałem na tablecie Kruger&Matz KM1064G z 10,1-calowym ekranem IPS, Rockchipem RK3188 i 2GB pamięci RAM. Pełny test urządzenia znajdziecie na tabletManiaKu.
Skrótem, czyli wideorecenzja Out There
Sam w kosmosie
Akcja gry toczy się w przyszłości, w której ludzie zostali zmuszeni do poszukiwania surowców na innych planetach. Nasz bohater poruszał się po Układzie Słonecznym w stanie snu kriogenicznego – kiedy się obudził, nic nie wyglądało znajomo. Jest właśnie Gdzieś Tam (Out There). W tym momencie rozpoczniemy dramatyczną próbę powrotu na Ziemię.
Podczas podróży zetkniemy się z przeróżnymi, starożytnymi siłami, o których istnieniu nawet nie mielibyśmy pojęcia. Po części więc szukamy drogi powrotnej, ale w grze bierze też udział ciekawość bohatera – czy to, co go spotkało może mieć jakieś ukryte znaczenie? Może tak miało być? Kto w takim razie może udzielić odpowiedzi na nurtujące pytania? Coś podpowiada, że należy szukać na jednej z odległych gwiazd.
Na koniec, o ile po prostu nie zginiemy, czeka na nas jedno z trzech, różnych zakończeń. Jak do tej pory udało mi się dotrzeć do jednego i muszę przyznać, że mi się podobało, choć stawia sporo pytań. Chętnie poznam jeszcze dwa pozostałe – na pewno są równie klimatyczne.
Co robić?
Co byście zrobili w sytuacji bohatera? Pierwsze co przychodzi na myśl – obieram właściwy kierunek i lecę. Zaraz, zaraz! Nie tak prędko! Wiemy, gdzie chcemy dolecieć jednak to nie takie proste kiedy jest się samemu w kosmosie. Silniki statku potrzebują przecież paliwa, człowiek potrzebuje tlenu, a do tego wszystkiego warto byłoby jeszcze kontrolować stan techniczny statku.
Obieramy więc kierunek i podróżujemy od układu do układu, uzupełniając zapasy na bieżąco. Mamy to szczęście, że lecieliśmy z misją wydobycia surowców i mamy na pokładzie sprzęt, który pozwoli przeżyć. Sam sprzęt na nic jednak się nie zda, jeśli nie będziemy korzystać z niego w przemyślany sposób.
Rozgrywka wygląda więc tak. Patrzymy na stan tlenu, paliwa i statku i adekwatnie wybieramy najbliższą gwiazdę w zasięgu statku. Staramy się skojarzyć, jakie planety występowały przy danym rodzaju gwiazdy – przy czerwonych karłach, żółtych karłach, supernowach itp. Rodzajów planet mamy trzy: o bezpiecznej atmosferze, bogata w metale; o niebezpiecznej atmosferze, ale bogatej w paliwo; o atmosferze zbliżonej do ziemskiej, w której można oddychać.
Z planet „metalowych” najbardziej będziemy chcieli zabrać żelazo – potrzebne jest do napraw statku i większości systemów pokładowych. Na planecie tej wydobędziemy też inne pierwiastki, które wykorzystamy do budowy nowych technologii. Lądując na planecie z paliwem trochę pokiereszujemy statek, ale w ten sposób uzupełnimy cenne paliwo.
Na planetach z atmosferą, w której można oddychać uzupełnimy przede wszystkim tlen czy wydobędziemy węgiel. Najciekawsze w tych planetach są jednak spotkania z żyjącymi tam inteligentnymi istotami. Będą próbowały się z nami porozumieć, a naszym zadaniem jest odgadnąć ich intencje – w ten sposób nauczymy się też niejako ich języka, a przynajmniej pojedynczych słówek.
Planety to nie jedyne, co spotkamy we Wszechświecie. Znajdują się tam też stacje kosmitów, które uzupełnią niektóre z zapasów, ale co ciekawe, możemy też przechwycić opuszczone statki. Charakteryzują się one większą lub mniejszą ładownością czy odpowiednim zasięgiem, ale wyposażone są też w określone systemy.
Na początku w naszym statku znajduje się próbnik, wiertło, napęd i teleskop, ale w miarę rozwoju gry możemy podpatrzeć inne technologie – choćby studiując napotkane statki kosmitów. Będziemy mogli w ten sposób zredukować spalanie paliwa, oszczędzać tlen, podróżować z użyciem czarnych dziur itp. Możliwości jest całkiem sporo, ale nie jest też wcale łatwo je odkryć.
Jeśli do tego momentu wydaje Wam się, że to całkiem prosta gra, to jesteście w błędzie. Out There to gra survivalowa, w której śmierć czyha za każdym rogiem i zginąć jest bardzo łatwo – wystarczy źle obliczyć zapas paliwa, dotrzeć do systemu, gdzie nie będziemy w stanie go uzupełnić i nieszczęście gotowe – jesteśmy uwięzieni.
Trzeba przyznać, że całą siłą Out There jest niska powtarzalność. Mimo, że musimy próbować od nowa i od nowa, to gra się nie nudzi, bo w dzienniku co chwilę pojawiają się nowe, nie widziane wcześniej wpisy, a mamy jeszcze do odkrycia trzy zakończenia. Jeśli jesteście jednymi z tych, którzy pomijają wszelkie wątki fabularne – nie polecam, bo bardzo szybko się znudzicie. W grze jest jednak sporo do przeczytania, a wszystkie te teksty tworzą świetny klimat i pozwalają się wczuć w rolę kosmonauty zagubionego w przestrzeni.
Grafika i dźwięk
Do zagrania w Out There najbardziej zachęca chyba, przynajmniej powierzchownie, grafika z menu głównego, która promuje z resztą całość gry. Zdradza ona styl jakiego możemy się spodziewać – mocno komiksowe czcionki i podobny styl rysowania, ale wzbogacone zostają o elementy animowane – planety, czarne dziury itp.
Mocną stroną jest również ścieżka dźwiękowa skomponowana przez utytułowanego kompozytora Siddhartę Barnhoorna – ja niestety o nim wcześniej nie słyszałem, ale faktem jest, że w dorobku ma już kompozycje do gier Antichamber i The Stanley Parable – nieźle ocenianych gier indie.
Klimat
Muszę dodać parę słów o klimacie, bo właściwie to, co wydarzyło się tutaj jest już rzadkością. Out There oddziałuje bowiem mniej więcej w ten sposób, w jaki działały starsze gry, a obecnie przychodzi mi do głowy tylko Hotline Miami – działa bardziej na wyobraźnię, niż podając wszystko na tacy. Mamy więc sugestywną grafikę i muzykę wprowadzającą w odpowiedni nastrój, ale przede wszystkim przeczytamy tutaj sporo tekstu – w ten prosty sposób poznajemy całą fabułę, podczas gdy na ekranie nie dzieje się wcale nic niesamowitego – wszystko dzieje się zatem w naszej wyobraźni.
Efekt jest świetny, bo przez taki zabieg można dokładnie wyczuć ten dość ciężki klimat science-fiction. Jeśli nie przepadacie za czytaniem i wolicie raczej filmy, to możecie być zawiedzeni, ale jeśli Wam to nie przeszkadza, Out There jest naprawdę dobre. Historia jest o tyle ciekawa, że nawet jeśli zginiecie w jednym podejściu to nie będziecie żałować lub się denerwować – każda gra poprowadzona jest od początku do końca. Tyle, że często po prostu umieramy przez własną nieuwagę.
Podsumowanie
Podsumowując, Out There mnie urzekło. To jeden z tych indie games’ów, które pokazują, dlaczego warto wspierać niezależne studia – niby nie pokazuje nic wielkiego, ale z odpowiednim użyciem środków audiowizualnych tworzy niesamowity klimat, w który mimowolnie wsiąkamy. Zupełnie jak w wybitnych produkcjach z lat 90 – graficznie słabych, ale nadrabiających wszystkim innym.
Nie sądzę, by ta gra przypadła do gustu każdemu, ale nie oznacza to, że jest to zła produkcja – po prostu inna. Co prawda kosztuje 15 złotych, ale całkowicie pozbawiona jest mikropłatności, a za tę treść jestem w stanie pogodzić się z ceną – choćby przez uznanie dla twórców za tak kompletne dzieło.
Poziom trudności jest niewątpliwie wysoki, ale fabuła nie powtarza się szczególnie często, przez co nawet przy wielu powtórzeniach gra się nie nudzi. Z pewnością mamy tu do czynienia z wysokim poziomem powtórnych przejść gry, przez co znacznie wydłuża się jej żywotność – to na pewno ma znaczenie przy tej cenie, ale oczywiście wszystko ma swój koniec i jeśli rozpracujecie już mechanikę gry, będziecie gorzej się bawić.
Jeśli chcecie przekonać się sami – Out There dostępna jest na iOS i Androidzie.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Bardzo ciekawa i wcigajaca gra. Jest wymagajaca ale przez to bardzo satysfakcjonujaca gdy juz wygramy. Potrafi dac psztyczka w nos gdy juz prawie jestesmy u celu pozostawiajac uczucie przygnebienia i rozpaczy a nawet zlosci polaczone z odruchem nie gram w to wiecej. Czyz nie tak czulby sie ktos bladzac po kosmosie w poszukiwaniu domu? Ale juz po 5 minutach zaczynasz zastanawiac sie co mozna bylo zrobic inaczej i jaka jest odpowiedz na pytania ktore powstaja podczas gry.
gierka fajna, podobna do FTL’a, szkoda tylko, że nie ma systemu walk:)
Gra jest oblednie wciagajaca, Bedac we Francji na delegacji sluzbowej codziennie 4h pod winko i sery. Dla mnie rewela, polecam. Trudna ale jaki smak ma zwyciestwo….
Polecam