Jakiś czas temu, biorąc iPada do ręki, postanowiłem sięgnąć po kolejną grę Reinera Knizii. Wybór padł na znaną mi planszówkę Lost Cities…. i zniknąłem na wiele godzin, wędrując po zaginionych miastach. Potrzeba było ekspedycji, która pomogłaby mi wrócić do realnego świata…..
Lost Cities to gra karciana dla dwóch graczy, w której wcielamy się w w dowódców wyprawy, szukających sławy i zysków. Ruszają do odległych krain: czekają na nich ścieżki w Himalajach, Lasach Równikowych, Pustyniach, Wulkanicznym Lądzie i eksploracja dna Morza. Każda wyprawa niesie za sobą ryzyko, a czym bardziej brawurowy plan, tym chwała podróżnika może być większa lub upadek boleśniejszy… Taką oto obietnicą zwabiani są gracze sięgający po tę karciankę.
Wideo: Lost Cities
Obietnica przygody
Ci, którzy mieli już styczność z grami niemieckiego matematyka, dr Knizii wiedzą, że zdecydowana większość z nich to typowe „euro suchary”, planszówki w których temat doczepiony jest na siłę. Tak jest również w tym wypadku. Lost Cities to „klimatyczna pustynia”…. Nie znajdziecie tutaj zaginionych miast. Jedyne co nawiązuje do klimatu to… ryzyko zagubienia się.
Plan ekspedycji
Skoro już wiemy, że Lost Cities, to typowy pozbawiona klimatu gra karciana, warto przyjrzeć się jej zasadom. A te streścić można w kilkunastu zdaniach i nich akurat nie sposób się w nich zagubić.
Trzonem mechaniki Zaginionych Miast jest 60 kart w pięciu kolorach. Każdy zestaw składa się z kart eksploracji (z przypisanymi wartościami od 2-10) oraz trzech kart monet (coins). Tworzą one wspólny stos kart, z którego na początku rozgrywki każdy dociąga osiem na rękę. Naszym celem jest zdobycie jak największej liczby punktów, przyznawanych za poszczególne trasy ekspedycji.
W swojej turze gracz może dołożyć kartę do jednego z torów lub odrzucić jedną na stos kart odrzuconych. Następnie dobiera jedną kartę z talii lub stosu kart odrzuconych. Karta musi być dołożona do toru/stosu kart odrzuconych tego samego koloru. Ekspedycja zawsze zmierza do przodu, zatem nie można dokładać kart o niższych wartościach, niż już wyłożone na danej trasie. W przypadku kart monet, inwestycje trzeba podjąć przed ruszeniem na wyprawę. Dokładać je można tylko na początku kolumny. Jeżeli wyłożymy kartę danego koloru z numerem – nie możemy już tego uczynić.
Wyprawa po punkty
Rozpoczęcie nowej wyprawy (poprzez dołożenie karty do kolumny w wybranym kolorze) wiąże się z poniesieniem kosztu -20 punktów. Na koniec gry podliczamy punkty z kart wyłożonych w danej kolumnie. Dodatkowo każda z kart monet zwiększa wartość ekspedycji: dokładając jedną monetę podwajamy liczbę zdobytych (lub utraconych) punktów, dwie – potrajamy, w przypadku trzech wynik mnożymy przez cztery. Najdłuższe wyprawy przynoszą dodatkowe punkty: jeżeli nasz tor składa się przynajmniej z ośmiu kart otrzymujemy dodatkowe 20 punktów. A gramy do momentu, gdy skończą się karty w talii i któryś z graczy nie będzie mógł dobrać kolejnej.
W trybikach mechaniki….
Banalnie prosta mechanika, brak klimatu oraz, jak przystało na grę karcianą, losowość…. Zapytacie pewnie, gdzie w tym wszystkim zabawa? Już śpieszę z odpowiedzią!
Po pierwsze w taktyce. Ze względu na losowość doboru kart Lost Cities to bardziej gra taktyczna niż strategiczna. Czasem decyzje, które przyjdzie nam podejmować wiążą się ze sporym ryzykiem. Rozpoczynać nowy rząd nie mając pewności, czy dojdą nam na rękę karty danego koloru? Czekać na kartę monet, aby podbić punktację? Czy oby na pewno odrzucana karta nie skusi przeciwnika? W Lost Cities nie przewidzimy wszystkiego, jednak mimo wszystko nie tylko los rządzi tą grą.
Po drugie czas rozgrywki. Trwa ona dosłownie kilka minut, a syndrom kolejnej partii jest tutaj niemal murowany….
Po trzecie implementacja……
Cyfrowa przygoda
Za przeniesienie Lost Cities na ekrany urządzeń mobilnych odpowiedzialne jest The Coding Mokeys, które część planszoManiaKów może kojarzyć z cyfrowej wersji gry Carcassonne.
Zacznę od minusów, gdyż tych jest mniej… Właściwie znajduje tylko jeden. Lost Cities dostępne jest jedynie na urządzenia z systemem iOS w wersji na iPhona. Oczywiście na iPadzie także możemy zainstalować aplikację i na szczęście grafika, pomimo powiększenia wygląda naprawdę dobrze. Niestety, twórcy aplikacji nie przewidują wersji HD, a co gorsza, nie mają w planach tworzenia implementacji na urządzenia z systemem Android lub Windows Phone.
Czas na plusy. Cyfrowa wersja gry ma wszystko czego od niej bym oczekiwał, a może nawet więcej.
Jest interaktywny tutorial, dzięki któremu nauka zasad i obsługi aplikacji przebiega wyjątkowo sprawnie. Kupując aplikację otrzymujemy możliwość gry w trybie solo (3 poziomy trudności) i w trybie online. Od premiery gry, minęły już trzy lata, a mimo to, bez najmniejszego problemu można znaleźć chętnych do gry online. Rozgrywka przebiega w trybie asynchronicznym i szybko można przyłapać się na tym, że jednocześnie rozgrywa się nawet kilkanaście różnych partii. Oprawa graficzna jest bardzo przyjemna dla oka i obsługa aplikacji jest bardzo intuicyjna. Wydawałoby się, że jak na prostą karciankę to wszystko czego można oczekiwać…
A jednak jest coś ponad, małe dodatki, które sprawiają, że instalując aplikację na kilka dni zaginąłem rozgrywając partie za partią.
Zazwyczaj nie zwracam większej uwagi na system osiągnięć w grach, no chyba, że są one warunkiem odblokowania jakiegoś modułu aplikacji. Widać niepoprawny ze mnie planszoManiaK, skoro jestem dość odporny na próby wdrażania elementów grywalizacji w grach. A jednak tutaj dążyłem do realizacji poszczególnych osiągnięć. Wymagają one od nas przyjmowania określonych, czasem wydawałoby się niemożliwych strategii, i mimo, że nagrodą jest jedynie osiągnięcie kolejnego poziomu, to urozmaicają one rozgrywkę.
Rozegranie kilkunastu partii tylko po to, by wygrać, zagrywając trzy karty monet jednego koloru, może wydawać się irracjonalne, ale wierzcie mi lub nie… satysfakcja ze zdobycia wszystkich osiągnięć była naprawdę duża.
Są też statystyki z podziałem na graczy. Po każdej rozgrywce możemy sprawdzić ile partii rozegraliśmy z danym przeciwnikiem, ile wygraliśmy, przegraliśmy, jaka jest łączna suma zdobytych punktów. Mogłoby ich nie być, dlatego są niczym smaczna wisienka na słodkim torcie….
Wreszcie ścieżka dźwiękowa. Jeżeli chodzi o oprawę muzyczną to chyba najciekawiej opracowana cyfrowa planszówka w jaką grałem. Poszczególne utwory słucha się niczym dobrego soundtracka. Zresztą wszystkie wykorzystane utwory można osobno zakupić poprzez iTunes. Chciałbym, aby każda aplikacja miała tak dopracowaną muzykę.
Po wyprawie
Ruszyłem w poszukiwaniu zaginionych miast, lecz takowych nie znalazłem. Jednak wędrowałem spotykając kolejnych przeciwników, rozgrywając kolejne partie, delektując się cyfrową planszówką wykreowaną przez dr Knizie i The Coding Monkeys. I wrócić nie chciałem. Zagubiłem się gdzieś między trybikami mechaniki, zasłuchany w dźwięki płynące z głośnika…. Nawet jeżeli klimat Lost Cities jest całkowicie oderwany od mechaniki i sama gra jest sucha jak pustynia, to wielu podróżników podkreśla, że krainy w których, gdzie okiem sięgnąć piasek i żar leje się z nieba, potrafią zauroczyć człowieka. Nic więc dziwnego, że łatwo jest przymknąć oko na niedogodności w postaci braku wersji HD.
To kolejna gra niemieckiego matematyka, która ma proste zasady, ale nie jest prostacka. Niesamowicie regrywalna, idealna do szybkich rozgrywek online, dostarczająca masę dobrej zabawy…. warta każdej wydanej złotówki.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Tak, fajna gra.