W większości gier poznajemy losy naszego bohatera. W niektórych możemy nawet dopasować jego wygląd za pomocą kreatora postaci. Co jednak powiecie na grę, w której postać musimy narysować sami? Tak właśnie wygląda Draw a Stickman: EPIC.
Grę testowałem na tablecie MODECOM FreeTAB 9000 IPS IC, wyposażonym w procesor Intel Atom z technologią Hyper-Threading, 8.9-calowy ekran IPS o rozdzielczości 1900 x 1200 pikseli i 2 GB RAM. Test tabletu przeczytacie na tabletManiaKu.
Skrótem, czyli wideorecenzja Draw A Stickman: EPIC
Rysunki jak żywe
Draw a Stickman: EPIC to gra przygodowa, w której naszą największą mocą są kredki i to, co możemy nimi narysować. Zaczniemy więc od stworzenia głównego bohatera. Początkowo dostępne są tylko cztery kolory, ale nie przeszkodzi nam to w popuszczeniu wodzy fantazji i stworzenia niepowtarzalnej postaci.
Trochę tu samotnie, więc następnym krokiem będzie stworzenie przyjaciela. Znowuż rysujemy postać, choć już tylko jednym kolorem – w ten sposób stworzyliśmy dwie kluczowe osoby, a nawet uzależniliśmy od nich podtytuł gry. W naszym wypadku jest to „The Search For MichalMilc”. Zbieżność nazwisk przypadkowa. 😉
Bohaterowie zeszli z płótna, by przyjrzeć się pewnej książce. Traf chciał, że ta zjadła Michała po czym wciągnęła głównego bohatera. Teraz trzeba się odnaleźć, ale nie będzie to wcale takie łatwe. Do przebycia mamy bowiem całą mapę, podzieloną na 13 poziomów.
Radzić sobie będziemy za pomocą kredek o specjalnych mocach. Na początku władamy jedynie czerwoną, ognistą kredką. Możemy nią narysować płomienie na dowolnym elemencie planszy i w ten sposób go spalić. Jeśli więc na naszej drodze stoją drewniane drzwi – rysujemy jak stoją w płomieniach i gotowe! Później będziemy mogli narysować też klucz, siekierę, deszczowe chmury i inne.
Korzystając z magicznych kredek wykonamy szereg akcji i rozwiążemy kilka zagadek. Na drodze stoją nam kamienie? To nic, obok leży dynamit, wystarczy narysować ogień i podpalić lont. W dziurze leży kładka, po której moglibyśmy przejść? Rysujemy deszczowe chmury, które podniosą poziom wody.
Nie zabrakło mikropłatności, ale jest ich tylko trzy, z czego każda kosztuje ok. 3 zł. To raczej opcje dla leniwych, bo dwie z nich odblokowują od razu wszystkie poziomy i kolory, ale już trzecia to kredka tworząca zbroję. Na szczęście nie są to elementy kluczowe dla przejścia gry, po prostu tam są, jeśli nie chcemy czekać aż odkryjemy każdy kolor.
Są tu też oczywiście trofea, które prezentowane są w pokoju pucharów, gdzie na cokołach znajdą się przyznane nam nagrody.
Grafika i dźwięk
Poziomy to dość szare, rysowane projekty, ale docenić należy to, że wiele możemy w nich zmieniać tak, jak chcemy – roślinność możemy palić, kamienie wysadzać w powietrze itp. Projekty postaci są z kolei raczej brzydkie. Trudno jednak winić twórców gry za mój brak talentu do rysowania. Oprócz wrogich postaci, każdy ma takich bohaterów, jakich sobie narysuje.
Oprawa dźwiękowa nie zachwyca. To po prostu nie wyróżniająca się muzyka w tle i towarzyszące im efekty dźwiękowe. Jeśli narysujemy ciemną chmurę, to usłyszymy również grzmoty, ale całościowa ścieżka dźwiękowa jest po prostu nudna.
Podsumowanie i ocena
Draw a Stickman: EPIC nie jest typową grą przygodową. Inny jest już sam początek, czyli możliwość kreacji własnych postaci, ale też sposób zabawy. Ostatecznie gra oferuje podpowiedzi, ale korzystając z odrobiny naszej kreatywności jesteśmy w stanie rozwiązać wszystkie zagadki samemu.
Gra staje się później minimalnie monotonna, ale też nie ma tutaj aż tak wiele etapów, by miało to męczyć. Z kolei mikropłatności są kompletnie zbędne i powinni decydować się na nie jedynie wyjątkowo leniwi gracze.
To ciekawa pozycja, jeśli chcecie pograć w coś z dziećmi – maluch będzie szczęśliwy z rysowania i tego, że jego dzieło się porusza, ale możliwe, że będzie potrzebował pomocy przy niektórych zagadkach.
Draw a Stickman: EPIC kupicie zarówno na iOS, jak i Androida, ale oprócz tego widnieje on też w sklepie Windows Market. Gra kosztuje około 6 złotych, dostępna jest też darmowa wersja demonstracyjna.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Stanowczo domagam się dopisania, czy udało się uratować Michała! 😀
Niestety nie udało się uratować Michała, wchłonął go projekt, nad którym pracuje i słuch po nim zaginął. Przynajmniej próbowałem.
Czyli bez happy endu. Smuteczek.