Są marki, które kiedyś poważał każdy, a dziś w wielu przypadkach stanowią obiekt chciwości twórców gier. Jedną z nich jest właśnie Warhammer.
Jeszcze kilka lat temu zdobycie licencji na Warhammera wiązało się z ogromnymi kosztami – dlatego też gier opartych na tym świetnym systemie bitewnym nie było zbyt wiele. Ot, na rynku pokazało się kilka pecetowych propozycji, ze świetnymi strategiami turowymi oraz całkiem niezłą siekanką na czele, natomiast na poletku gier mobilnych próżno było szukać jakichkolwiek prób odtworzenia WH40K.
Dziś sytuacja ta wygląda zgoła inaczej. Games Workshop zmieniło politykę dystrybucji praw do wykorzystania wizerunku Warhammera. Teraz najprawdopodobniej tego typu pozwolenie można dostać praktycznie za bezcen i to dosłownie, bo w ofertach Google Play i App Store aż zaroiło się od przeróżnych, często niskobudżetowych produkcji, których jedynym wabikiem jest posiadanie słowa „Warhammer” w nazwie. Zapewne założeniem ekipy dzierżącej prawa do tego systemu bitewnego było jak największe spopularyzowanie tej marki, ale efekt tych działań jest zupełnie odwrotny.
Najdobitniej widać to właśnie na poletku gier – pierwsze symptomy zaczęły pojawiać się na sławetnym Steamie, gdzie nagle hurtowo zaczęły trafiać gry, które albo są niedorobione pod względem technicznym, albo wręcz otwarcie kopiują inne rozwiązania i niezbyt udanie przenoszą je na swój grunt. Słowem – wiele było tytułów, które po prostu nie nadawały się do pokazania szerszej publiczności. Niedługo trzeba było czekać, by ta zaraza dotknęła także światek produkcji mobilnych. Bo co powiecie na Angry Birds w klimatach Warhammera? Właśnie takie coś zaserwowało nam studio Wicked Witch w swojej beznadziejnej grze Warhammer: Snotling Fling, a zadaniem gracza w niej było wystrzeliwanie śmierdzących, zielonych orków w stronę domostw, gdzie skrywali się żołnierze imperium. Zabawa? Brak. Pomysłowość? Brak. Grywalność? Brak.
Nieco dalej posunęła się ekipa studia Hammerfall, która zaserwowała graczom coś kompletnie nie oryginalnego i mało kreatywnego – otóż pod szyldem Warhammera do naszych rąk trafiły… szachy. Zwyczajne, najprostsze, najbardziej klasyczne szachy z tym, że w rolę poszczególnych figur wcieliły się postaci z tego uniwersum. Co prawda Warhammer 40,000 Regicide nie jest najgorszą grą przynajmniej na PC (bo na razie jeszcze nie trafiła na urządzenia mobilne), ale mimo wszystko – to raczej nie jest dobry pomysł.
A to zapewne dopiero początek pojawiania się zupełnie dziwacznych produkcji, które będą podszywać się pod uniwersum Warhammera. Dziwi mnie fakt, że Games Workshop w taki sposób dąży do popularyzacji własnej marki, bo w ten sposób osiąga efekt… odwrotny do zamierzonego. Rynek dopiero zaczynają zalewać słabe i nieudane produkcje wykorzystujące ten system bitewny, a co będzie w przyszłości? Może wyścigi z orkami? A może match-3 w uniwersum Warhammera? Kto wie?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.