Zwykle jest tak, że jeśli jakiś tytuł spotkał się z aprobatą społeczności, to nie może zabraknąć jego sequela (kontynuacji). Tak też było w przypadku Knights of Pen & Paper – po wielokrotnie nagradzanej pierwszej części, twórcy nie omieszkali się podrzucić drugiej porcji przygód rycerzy „pióra i papieru”.
Wideorecenzja Knights of Pen & Paper 2
RPG na telefonie
Myślę, że duża część osób kojarzy gry RPG, w których rozkładamy mapę, wybieramy bohatera, w którego się wcielimy, a następnie dajemy się ponieść przygodzie – mistrz gry ustala nadchodzące wydarzenia, tworzy historię, prowadząc uczestników wyprawy przez kolejne epizody, a my, idąc narysowaną przez niego ścieżką, zdobywamy kolejne poziomy, nowy ekwipunek oraz eksplorujemy coraz to nowe połacie terenu.
Studio Paradox Internactive stwierdziło, że przeniesienie takiej przygody na telefony będzie świetnym pomysłem. I w przypadku pierwszej części Knights of Pen & Paper 2 faktycznie okazało się to strzałem w dziesiatkę. Tyle tylko, że pierwotna koncepcja została już w większości wyczerpana. Trudno jest dodać coś świeżego, gdy idzie się tą samą ścieżką – nie tylko w przypadku schematu rozgrywki, ale także grafiki i podkładu muzycznego.
Śmiesznie… miało być
No właśnie, miało być śmiesznie a jest… średnio. Połowa zawartości gry to rozmowy, a każda z nich stylizowana jest na „mowę internetową” – a taki sposób przekazywania informacji zaczyna z czasem nudzić. Osobiście po pewnym czasie zacząłem okna dialogowe przewijać, albo raczej tylko „rzucać na nie okiem”, bo miałem poczucie, że jest to wymuszone.
Mało by powiedzieć, że humor jest specyficzny. Nie oceniam tego aspektu negatywnie, ale zdecydowanie można to było przygotować z lepszym smakiem. Trzeba też wziąć pod uwagę, że cała gra miała być parodią dla osób, które właśnie wokół „erpegów” się gromadzą, a one często posługują się taką mową w życiu codziennym.
Społecznościowi bohaterowie
Z początku – jak to w grze RPG – tworzymy postać, a w tym przypadku nawet kilka. Tutaj jednak wybierać będziemy pomiędzy stereotypowymi przedstawicielami społeczności licealno-studenckiej: i tak też natrafimy na gotkę, która posiada zdolność specjalną wskrzeszania się bez ponoszenia kosztu, czy tak zwanego kolokwialnie „metala” (w grze pod nazwą „rocker”), który nie traci energii niezależnie od wagi ekwipunku. Łącznie do wyboru mamy aż osiem typów a każdy posiada osobne, specjalne umiejętności pasywne oraz charakteryzuje się innym rozkładem sił. Dokładnie mowa o trzech czynnikach, które głównie definiują naszego bohatera. W zależności od wyborów, dostajemy punkty do kategorii „ciało”, co zwiększa naszą odporność, siłę i energię, następnie „zmysły”, które odpowiadają za percepcję i refleks oraz umysł, który będzie służył magom czy klerykowi do efektywnego rzucania czarów.
Kolejną składową przy tworzeniu postaci jest rasa. I tutaj również standardowo – idąc śladami typowych gier z tego gatunku – mamy do wyboru człowieka, elfa lub krasnoluda. Wybór nie jest bez znaczenia, gdyż oprócz brody czy dłuższych uszu dostajemy drugą zdolność pasywną. Ostatnim wyborem jest klasa postaci. Tutaj znów paleta jest imponująca, bo osiąga aż siedem pozycji wyciągniętych żywcem z popularnych MMORPG (miedzy innymi kleryk, paladyn, mag czy łotrzyk). Każdy z tych wyborów pociąga za sobą cztery umiejętności, dzięki którym będziemy przez resztę przygody gromić hordy orków, wilków i innych równie żądnych krwi stworzeń.
Walka, która miała być przyjemnością
Pierwszą połowę gry, jak już wspominałem stanowią dialogi, przez które musimy się przeklikać. Drugą połowę natomiast stanowi walka. I o ironio, nie różni się ona drastycznie od dialogu, bo w gruncie rzeczy jest równie mało interesująca. Na początku jest ciekawie – odkrywamy nowe umiejętności, testujemy je przy różnych potworach, w różnych kombinacjach z różnymi postaciami. Jednak w pewnym momencie zaczyna atakować monotonia.
Po pewnym czasie wpadłem w trans bezmyślnego klikania po umiejętnościach, bo choć wybór jest duży i może nie zawsze oczywisty, to jak wspominałem, staje się powtarzalny. Być może dlatego, że za każdym razem sprowadza się to do tego samego. Mało życia – ulecz, trucizna – odtruj , dużo przeciwników – obszarowo, mało przeciwników – mocniejszy atak. Mimo wszystko gra nie jest łatwa i czasem trzeba było pomyśleć bardziej taktycznie, bo od wyboru pomiędzy atakiem a obroną zależy pomyślne ukończenie walki.
A jak to działa?
Interfejs jest dość oczywisty i raczej nie powinniśmy mieć problemu z jego obsługą. W górnej części znajdują się przeciwnicy, których będziemy mogli atakować w zależności od ich położenia. Gdy są w tylnych rzędach, działają na nich tylko niektóre umiejętności, choć możemy również „wyciągnąć” ich do następnego szeregu. Poniżej znajdziemy stół a przy nim mistrza gry (który niewzruszenie informuje nas o nadchodzących wydarzeniach) oraz graczy, którzy swoją kolej sygnalizować będą powstaniem z krzesła. Zaraz pod nimi znajdziemy panel, dzięki któremu wybierzemy odpowiednią akcję, czar czy otworzymy ekwipunek.
Grać możemy zarówno w trybie poziomym jak i pionowym, natomiast ten ostatni wydaje się być bardziej przemyślany – jest bardziej czytelny i znacznie łatwiej trafić w ikonki. W pierwszym trybie wszystko jest bardzo małe, szczególnie na ekranie smartfona. Pewną barierą w rozrywce jest język angielski, który do pełnego odbioru produkcji wymagany jest na stosunkowo wysokim poziomie.
Drażniący jest również system losowania kostką podczas podróży. W naszej przygodzie będziemy wielokrotnie przemierzać różne terytoria, czasem kilkukrotnie pokonując tę samą trasę i za każdym razem wirtualny rzut kostką decydować będzie, czy napotkamy się na niebezpieczeństwo, czy przejedziemy cali i zdrowi. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że walki jest już wystarczająco dużo bez losowych spotkań. To jak z kotlecikami u babci – pierwszy i drugi są pyszne, na trzeci godzimy się, żeby nie obrazić babci, ale czwarty to już na prawdę za wiele – tym bardziej, kiedy wiemy, że już w trakcie pieczenia jest pięć kolejnych.
Bity są w cenie
Grafika jest w stylistyce 16bit, co już nie zaskakuje, bo właściwie od czasu wydania Minecrafta bardzo dużą część rynku zajął trend celowej „pixelizacji”. Wszystko prezentuje się przyjemnie i widać, że zarówno przeciwnicy, jak i modele postaci nie zostały zrobione „na odwal”. Męczy jedynie muzyka, każdy utwór wydaje się taki sam, a przy kilku godzinach rozrywki jedynie potęguje to efekt monotonii. Sama w sobie nie jest zła i wpasowuje się w klimat, jednak nie jest to element, który należałoby wyróżniać.
Podsumowanie
Nie chcę was zniechęcać, moją, mogło by się wydawać, szorstką opinią – wręcz przeciwnie, zachęcam do grania, gdyż Knights of Pen & Paper 2 stoi mimo wszystko na dobrym poziomie. Patrząc obiektywnie – nic jej nie brakuje. Grafika jest dobra, mechanika prosta, humor urządzony w nowoczesny sposób, a mnogość lokacji i potworów potrafi zaskoczyć. Niestety, specyfika tej produkcji może też męczyć, szczególnie gdy nie jesteśmy fanami „internetowego” humoru. Mimo to zachęcam do przetestowania gry „na własnej skórze”.
Gra Knights of Pen & Paper 2 dostępna jest na wiodących platformach: Apple AppStore i Google Play za ok. 20 zł.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.