Niejeden z Was na widok tej produkcji dostanie kociokwiku, dla drugich to będzie to naprawdę świetna produkcja – Katatak to produkcja tyleż absurdalna, co i ciekawa.
Grę Katatak testowałem na tablecie Kiano Intelect 10 3G z ekranem o rozdzielczości 1920 x 1200 px, 2 GB RAM i procesorem Intel Atom Z2580 o częstotliwości taktowania osiągającej 2 GHz. Test urządzenia znajdziecie na tabletManiaKu.
Skrótem, czyli wideorecenzja Katatak
Od kotów głowa boli
Wiele dziwnych gier widzieliśmy już na ekranach naszych tabletów i smartfonów, ale Katatak z pewnością będzie w czołówce tych najbardziej zakręconych i zwariowanych – to mogę Wam z całą odpowiedzialnością zapewnić. Produkcja studia Pixel Spill to tytuł tak odrealniony od rzeczywistości, że aż głowa mała. A przy tym – i to jest w tym wszystkim najważniejsze – niesamowicie grywalny i zapewniający szereg atrakcji, które doprowadzą Wasze palce na skraj zniszczenia.
Fabuła tej produkcji jest niezwykle pokręcona: otóż wcielamy się w przewodniczącego ruchu oporu, który stawia czoła kociej inwazji, jaka ma miejsce na ulicach Londynu. Przebrzydłe kotki pojawiły się nagle, z kosmosu, i są konkretnie uzbrojone, zatem wbrew pozorom czeka nas naprawdę trudne zadanie. Jedno jest pewne: kocia sierść będzie się ścielić gęsto, a od miauczenia nieraz rozboli Was głowa.
Katatak to typowy przedstawiciel gatunku arcade’owych side-scrollerów, choć pod względem dynamiki rozgrywki bliżej mu do popularnych „shmup’ów” (shoot’em up, czyli, przekładając na nasze, po prostu ładowanie wiader naboi w przeciwnika). Naszym zadaniem w trakcie poruszania się po kolejnych ulicach Londynu jest rzecz jasna eksterminacja napływających kolejnych kocich fal – z każdym kolejnym etapem jest ich coraz więcej, a ich arsenał broni zmienia się diametralnie. Kotki chwytają za pistolety, działka laserowe, plecaki odrzutowe i bazooki, ale na całe szczęście również i my możemy pozwolić sobie na odpowiednią reakcję poprzez zakup coraz to nowych śmiercionośnych pukawek, wśród których znajduje się zarówno poczciwy (ale i szalenie skuteczny pistolet), jak i shotgun czy uzi. To jednak nie koniec atrakcji gdyż w kryzysowych sytuacjach zawsze możemy skorzystać z pomocy pomysłowych power-upów – zawsze możemy skorzystać z dewastującego wszystkich pociągu czy też skorzystać z okularów przeciwsłonecznych, które ochronią naszą postać przed wpływem ostrego światła.
Sporą pomocą w eksterminowaniu kocich pomiotów są również nasi poplecznicy, których przy naszej postaci może być maksymalnie dwóch – trzeba jednak przyznać, że i tak ciężko niestety na nich liczyć. Pomocnicy wystrzeliwują tylko pojedyncze naboje i raczej niezbyt pomagają nam w starciu z futrzakami. Owszem, zawsze to jakaś pomoc, bo mimo wszystko uczestnicy ruchu oporu nam nie przeszkadzają, ale trudno traktować to jako wydajną i skuteczną asystę.
Twórcy zawarli w grze 20 etapów podzielonych na cztery odrębne rozdziały – każdy z nich toczy się w innej dzielnicy Londynu, jak również w statku kosmicznym, którym przybyli koci najeźdźcy. Projekty etapów są zwariowane, ale nie zmienia się podstawa rozgrywki – cały czas poruszamy się w prawo i ładujemy wiadra nabojów we wrogów. Wymaga to naprawdę kociej zwinności – naszą uwagę musimy podzielić pomiędzy trafianie w poszczególnych przeciwników a ładowanie magazynka, czego dokonujemy poprzez stuknięcie w naszą postać. W razie potrzeby o konieczności załadowania kolejnych porcji nabojów przypomni nam napis na samym środku ekranu i głos lektora, więc strzelanie ślepakami raczej nam nie grozi.
Duże koty – duży problem
Zupełnie inna para kaloszy to pojedynki z bossami – tutaj tak naprawdę nie możemy zdjąć palca ze spustu, czyli po prostu musimy stukać w ekran jak poparzeni. Oprócz ogromnego, kociego dowódcy na ekranie pojawia się cała chmara małych futrzaków, które sieją podobne spustoszenie co ich przerośnięte odpowiedniki. Na ekranie obserwujemy totalny chaos, a niejednokrotnie najlepszą taktyką w tego typu sytuacjach jest naparzanie przed siebie w jakimkolwiek kierunku, byle kule leciały w prawo. Każdego z dowódców zabijamy, wykorzystując jego jedną słabą stronę – zanim jednak ją odkryjemy, to czasami może już być za późno.
To, za co można również pochwalić Katatak, to absolutny brak mikropłatności, choć nie brakuje miejsc, w których mogłyby one się pojawić. Twórcy podjęli jednak słuszną decyzję i do harmonijnego rozwoju naszej postaci muszą wystarczyć wirtualne pieniądze.
Graficzna pikseloza
Gra została wystylizowana na dawne arcade’ówki znane przede wszystkim z automatów – z ekranu uderzają nas więc zlepki pikseli, ale dzięki temu gra ma niesamowity klimat będący połączeniem staroszkolnej ulicznej bijatyki z popularnymi rail-shooterami. W trakcie zabawy zauważycie całe mnóstwo ukrytych smaczków nawiązujących do pop-kultury, ale ich odkrywanie pozostawię już Wam. Całości dopełnia dynamiczna, ośmiobitowa muzyka, która podkreśla, z jak zwariowanym tytułem mamy do czynienia.
Podsumowanie i ocena
Katatak to absolutnie nielogiczna, ale jednocześnie nieprawdopodobnie wciągająca produkcja, bardzo dobrze sprawdzająca się podczas krótkich sesji i testująca naszą cierpliwość, która zresztą niejednokrotnie zostanie wystawiona na solidną próbę. Miłośnicy wymagających zręcznościówek i gier, w których akcja pędzi na złamanie karku będą po prostu wniebowzięci – niby twórcy nie odkryli tutaj kwadratury koła, ale bardzo dobrze poskładali doskonale znane elementy i stworzyli tytuł, przy którym można się w trymiga odstresować. A grafika w stylu pixel-art i świetny podkład muzyczny podświadomie nam mówią: takich gier jest coraz mniej, grajcie, póki można!
Katatak dostępny jest na obydwu wiodących platformach: Apple AppStore (ok. 8 złotych) i Google Play (w tej samej cenie).
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.