Jeszcze kilkanaście lat temu hitem odpustów, targów i jarmarków były elektroniczne zwierzątka, którymi trzeba było się opiekować. Dziś moda ta opanowała smartfony.
Chyba każdy z nas pamięta małe, proste urządzenia mieszczące się w ręce każdego, małego dziecka. Zajmowanie się elektronicznym zwierzątkiem lub też roślinką było naprawdę zajmujące – trzeba było „malucha” przecież nakarmić i wykąpać, a roślinkę podlać, bo w przeciwnym razie zabawa kończyła się bardzo szybko i niezbyt szczęśliwie. Najbardziej zapominalscy swoją przygodę kończyli po kilkunastu godzinach, a ci bardziej wytrwali – po kilkudziesięciu dniach. Wydawało się jednak, że tego typu rozgrywka to endemit przeszłości, który już nigdy nie wróci. Jak się okazało – nic bardziej mylnego.
Wszystko wskazuje na to, iż amatorów opieki nad wirtualnym milusińskim nie brakuje – co więcej, ta grupa cały czas rośnie. Nieprzypadkowo przecież w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych gier w serwisie Google Play znajdują się aż trzy tego typu produkcje. Podobnie sprawa wygląda także w Apple App Store, choć tam tego typu gierki zajmują nieco niższe lokaty – mimo to na liście najpopularniejszych aplikacji jest ich naprawdę bez liku.
Absolutny prym w tych produkcjach wiodą Tom i Angela – dwa przeurocze kotki, które wymagają naszego stałego dozoru i wręcz upominają się o to, by poświęcić im trochę czasu. Do naszych obowiązków należy ich nakarmienie, wyczesanie, wykąpanie, zabawa kłębkiem włóczki czy też głaskanie, które skutkuje miarowym mruczeniem naszego podopiecznego. O tym, by zająć się w odpowiednim momencie naszym kocim podopiecznym, po prostu nie sposób zapomnieć – zewsząd atakują nas tony powiadomień i informacji o tym, że kotek stęsknił się za nami już wystarczająco, a dalsza rezygnacja z zajmowania się zwierzakiem prowadzi w linii prostej do jego nieustannej zgryzoty i uciążliwego miauczenia, poprzez które próbuje on zwrócić na siebie uwagę.
Prawdziwym fenomenem ostatnich miesięcy jest jednak Pou – uroczy stworek, który zyskał popularność nie tylko dzięki dość… niehigienicznej nazwie, ale także niesamowicie absorbującemu modelowi rozgrywki. Tutaj również naszym zadaniem staje się żywienie i opiekowanie się delikwentem, przebieranie go w różnorodne stroje i sprawienie, żeby pod żadnym pozorem nie popadł on w znużenie i monotonię. O tym, że raczej trudno będzie tego dokonać, chyba nie muszę przekonywać.
Trzeba przyznać, że tego typu produkcje to swoisty fenomen – w dobie rozbudowanych produkcji oferujących nam całe mnóstwo możliwości miliony posiadaczy smartfonów zagrywają się w tytuły pozwalające na opiekę nad elektronicznym zwierzaczkiem. To prawdziwy paradoks pokazujący, że ludzie po prostu potrzebują towarzysza swojej niedoli przez 24 godziny 7 dni w tygodniu niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z realnym psem czy kotem, czy też jego wirtualną imitacją. A to, że coraz częściej wybierają oni ten drugi wariant – cóż, to już temat na zupełnie inną dyskusję…
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.