Przemierzanie nieskończonych, mrocznych lochów, w poszukiwaniu złowrogich magów niepokojących okoliczne wioski. Starcie ze smokiem wśród mglistych gór. Ratowanie księżniczek z opresji i wyrównanie rachunków z szajką rzezimieszków, która rozpanoszyła się na gościńcu. Wszystkie te i sporo innych rzeczy to regularna lista zadań na żółtych karteczkach przyklejonych do monitora statystycznego bohatera gier RPG.
Przed każdą wyprawą większość bohaterów sprawdza swój dzienniczek z dokładnie rozpisanymi celami, warunkami wygranej i mapą lokacji. I jeśli coś na poważnie łączy nas – graczy – z postaciami, którymi gramy, to właśnie ten notesik: pełen dat, kontaktów i list obowiązków – może w formie rozkładu wykładów, może planu lekcji, może list zakupów a może zadań związanych z prowadzeniem wielkiej firmy. Zadań, które naszemu bohaterowi zawsze po rozwiązaniu przynoszą postęp w jego rozwoju oraz wymierne profity.
Gracze z chęcią wracają do historii, w której po odrobinie wysiłku zawsze następuje nagroda, można łatwo wyznaczyć kolejne zadania – o dostosowanym do naszych statystyk poziomie trudności – i powoli przesuwać się w stronę szczęśliwego końca gry, w której wszystkie księżniczki zostaną uwolnione, a bohater stanie się niepokonany.
Jeśli oderwać się od treści zadań, które czekają na herosów świata fantasy – powstaje pewien schemat napędzający każdą epicką przygodę (oraz nasze codzienne życie):
zadanie – wysiłek – nagroda – postęp – trudniejsze zadanie
I właśnie związek z codziennym życiem jest kluczowy. Każda lista zakupów przy odpowiedniej narracji może stać się wysokiej rangi zadaniem, którego wykonanie przynosi punkty doświadczenia oraz obiad. Co by było, gdyby codzienne trudy i zmagania traktować właśnie w ten sposób – jako prowadzenie postaci w grze, nie jak codzienną rutynę?
Ten właśnie pomysł towarzyszy wielu aplikacjom i serwisom próbującym połączyć organizator zadań z elementami RPG w mieszankę, która w swoim założeniu ma uprzyjemnić podróż przez każde zapracowane życie i nadać jej bardziej przygodowy charakter. Najpopularniejszym i największym przykładem takiej inicjatywy jest HabitRPG – dostępny jako serwis internetowy oraz mobilna aplikacja.
Idea jest następująca: tworzymy w świecie gry (Habitii) naszą postać, przed którą stanie szereg zadań i przygód. Naszych zadań i przygód. W kilka zorganizowanych rubryk wprowadzamy nasze codzienne zadania, nawyki, które chcielibyśmy w sobie promować (jak używanie schodów, zamiast windy) i inne zadania do wykonania, niepowtarzalne i nie związane z rutyną (jak „zdać egzamin”).
Kiedy uda się nam wykonać coś z listy – odhaczamy dany punkt, co powoduje że nasza postać zyskuje złoto i punkty doświadczenia. Jednak jeśli zawalimy codzienną gimnastykę – niewykonane zadania będą kosztować naszego bohatera punkty życia.
Czy tego rodzaju podejście do rzeczywistości naprawdę prowadzi do lepszej motywacji i rezultatów niż regularna lista zadań na żółtych karteczkach? Po pierwsze – ci z graczy, którzy posiadają większą wyobraźnię i są odpowiednio zmanierowani przez serie tytułów gier RPG które przeszli, mogą dodać do tego suchego i prostego systemu cały wspaniały świat narracji, w której aby zdobyć kalafiora do zupy będą musieli przedrzeć się przez nieznane ruiny lokalnego sklepu Tęcza i zmierzyć się na zasobność portfela z Groźnobrodym – niepokonanym barbarzyńcą w osobie kasjerki Zosi.
Jeśli jednak nie planujemy zupełnego odskoku od realnej rzeczywistości, „grywalizacja” życia, czyli wpisanie go w podobny system ma wciąż niepodważalną zaletę – dostarcza bezpośredniej nagrody za wykonane działanie. Jednym kliknięciem oznaczamy sukces – postać idzie do przodu w statystykach, zdobywa złoto do wydania w sklepie i następny poziom, podczas gdy przełożenie sukcesu w wykonanym zadaniu na nasz ogólny życiowy postęp jest niejasne i znikome. Zaliczone egzaminy w sesji nie prowadzą nas bezpośrednio do posiadania nowego ekwipunku, wykonana gimnastyka nie przynosi pożądanej sylwetki ani po jednym, ani po 100 powtórzeniach.
Stąd jeśli jesteśmy ofiarami zmęczenia przez bycie niewolnikiem żółtych karteczek – ja zdecydowanie jestem – przerzucenie motywacji na naszego wirtualnego bohatera ratującego świat Habitii może być zbawiennym rozwiązaniem. Karteczki przychodzą i karteczki znikają, a na miejsce jednej karteczki zawsze pojawiają się dwie kolejne. Całodniowe boje ze stosem żółtych karteczek nie są daleko mniej epickie, niż wiekopomne batalie z wielogłowym smokiem, któremu po odcięciu jednego łba z napisem „zrób zakupy” wyrastają dwa kolejne: „ugotuj żupę” i „wyrzuć śmieci”.
System ten przejawia pewne wady – wymaga na przykład uczciwości i rzetelności od gracza – nikt poza nami nie kontroluje czy gimnastyka, którą dumnie odhaczyliśmy została faktycznie wykonana. Nie ma możliwości odznaczania fragmentów zadań – zdanie egzaminu oznacza de facto przygotowanie z pięciu różnych tematów, i jeśli nie opiszemy tego w ten sposób, otrzymujemy tylko jedno wielkie i trudne zadanie. I choć jego odhaczenie przynosi wiele satysfakcji z wygranej bitwy, to nieco bardziej zorganizowane, bezstresowe i motywujące są małe kroczki – jest to też moja porada dla wszystkich przyszłych wojowników habitii: lepsze jest pięć małych zadań, niż jedno ogromne – nawet jeśli wprowadzają dezorganizację w naszą listę.
Inna wadą jest sam system, który nie pozwala na zbyt wiele dowolności – nie możemy ustalać innych zadań na każdy dzień, nie możemy robić drzewek „co prowadzi do czego” ani grupować wprowadzonych list. Grywalizacja jednak to początkujący trend, i myślę, że prędzej czy później pojawi się na rynku dopracowany i wyczerpujący produkt, który może nie tylko przenieść naszą motywację na prowadzonego przez nas bohatera ale też znacząco uprościć organizację codziennej rutyny.
Jeśli chodzi o moje osobiste przygody z małym reprezentantem w habitii – muszę przyznać, że niezależnie od klimatu fantasy lub jego braku, pomysł autorów zwyczajnie działa. Troska o bezpieczeństwo tego małego ludzika jest z jakiś powodów bardziej motywująca do codziennej dawki brzuszków i pompek, niż ogólnie pojęte zdrowie. Ostatecznie – jak dowodzą badania – utrata czegoś (w tym wypadku punków życia) motywuje o wiele mocniej, niż zysk. Nie oznacza to oczywiście, że dzięki HabitRPG moje lenistwo zostało przezwyciężone – absolutnie nic z tego – muszę jednak przyznać, że zastąpienie mojego zupełnie bezpłciowego task-managera systemem z gry przynosi pozytywne rezultaty.
I tym miłym akcentem przechodzę do punktu, w którym mogę odhaczyć zaległe już zadanie „napisać artykuł” dzięki czemu mój mały bohater będzie odrobinę zdrowszy i bogatszy, a moja lista zadań wydłuży się o „przygotować grafikę”, „wysłać artykuł”, „wymyślić następny temat” i ponownie: „napisać artykuł”. W tym szaleństwie dobrze jest mieć metodę – polecam HabitRPG.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.