Ascension: Chronicle of the Godslayer to cyfrowa odsłona kolejnej gry karcianej opartej na mechanice decbuildingu, która dostępna jest za darmo w App Store i Google Play. Czy słowa „kolejna” i „darmowa” nie są czasem przestrogą, by unikać kontaktu z demonami ze świata Vigil?
Wideo: Ascension: Chronicle of the Godslayer
Pogromca Samaela
Ascension: Chronicle of the Godslayer przenosi nas do świata Vigil, chronionego Wielką Pieczęcią przed boskimi wpływami. Przez lata spokoju, świat zapomniał o niebezpiecznych demonach, czujność ludzi została uśpiona. Jednak pieczęć zaczyna zawodzić, zło rozlewa się po krainie Vigil. Potrzeba kogoś kto raz na zawsze zniszczy największego spośród demonów: Samaela Upadłego….
I tu zaczyna się nasza przygoda. Ruszamy z niewielką i niedoświadczoną grupą bohaterów, by stawić czoło niebezpieczeństwu. Czasu jest coraz mniej, trzeba czym prędzej powiększyć swoją drużynę, rekrutując wojowników spośród czterech różnych frakcji i zdobyć jak najwięcej punktów chwały.
Kolejny deckbuilg…
Tak w skrócie wygląda fabułą gry Ascension: Chronicle of the Godslayer, karcianki stworzonej przez zawodowych graczy Magic the Gathering. Gry, której fabuła, choć zapowiadająca epicką przygodę, szybko ustępuje mechanice zwanej deckbuildingiem.
Decbuilding czyli budowanie własnej talii podczas rozgrywki, spośród dostępnych w ogólnej puli kart. Od premiery gry Donlda X. Vacarino pt. Dominion, która jako pierwsza wykorzystała to genialne w swojej prostocie rozwiązanie, deckbuilding jest w najróżniejszych formach wykorzystywany w wielu grach karcianych i planszowych.
Od razu rodzi się pytanie: czy Ascension: Chronicle of the Godslayer to bezmyślny klon Dominiona? Już pierwszy rzut oka na aplikacje wskazuje, że oba tytuły bardzo się różnią. Jeżeli maiłbym szukać podobnych planszówek, wskazałbym recenzowany już przez nas Star Realms, jednak nadmienić tu muszę, że Ascension ukazał się kilka lat wcześniej, niż ten kosmicznie dobry deckbuilding.
Kroniki pogromcy demonów
Ascension jest bardzo prostą karcianką i nawet jeżeli wasza znajomość angielskiego jest słaba powinniście dać aplikacji szansę. Wystarczy nauczyć się kilku podstawowych zwrotów związanych z mechaniką gry, by cieszyć się siekaniem kolejnych potworów i rozbudowywaniem drużyny.
Rozgrywkę rozpoczynamy posiadając kartę 10 kart. 8 z nich to terminatorzy, którzy dostarczają nam runów stanowiących walutę w grze. Pozostałe dwie karty to milicja. Znajdziemy na nich drugi zasób, jakim jest siła pozwalająca na walkę z demonami. W centralnym obszarze widoczne jest 6 odsłoniętych kart, które możemy zdobywać (bohaterów i konstrukcje) oraz pokonywać (potwory). Prócz nich są dostępna jest także talia kart terminatorów, mocy i kultystów. Kultyści i potwory dostarczają punktów zwycięstwa.
W swojej turze dobieramy pięć kart i zagrywamy je. Następnie sumujemy liczbę runów, za które możemy dokonać zakupów i mocy pozwalających nam pokonać nowe potwory. Karty bohaterów i konstrukcji kładziemy na swój stos kart odrzuconych (discard). Na koniec odrzucamy te których nie wykorzystaliśmy i dobieramy pięć nowych kart na rękę. Gdyby kart zabrakło, tasujemy stos kart odrzuconych i dobieramy brakujące karty. I tak z rundy na rundę w naszej talii przybywać będą silniejsze karty bohaterów, które zwiększają pulę naszych możliwości: umożliwiają dobranie kolejnych kart, niszczenie niepotrzebnych, odrzucanie wybranych spośród centralnego obszaru gry itp.
Rozgrywka toczy się do momentu, w którym nie skończy się dostępna w grze liczbą punktów honoru.
Oko w oko z demonami
Obcowanie z aplikacją ma swój demoniczny wymiar.
Grafiki na kartach są piekielnie…. brzydkie. I nie chodzi mi o to, że znajdziemy na nich demony. Za oprawę graficzną odpowiada jedna osoba, Eric Sabee, dzięki czemu jest ona bardzo spójna i utrzymana na równym poziomie. Niestety dla wielu, w tym dla mnie, jest ona ciężkostrawna. Przez kilka pierwszych rozgrywek musiałem przyzwyczaić się do specyficznej „kreski” Erica Sabee.
Aplikacja ma także w sobie coś z demonicznego geniuszu, gdyż twórcy stworzyli bardzo dobry interfejs, charakteryzujący się dużą przejrzystością, prostą obsługą i wbrew pozorom dużą liczbą informacji zawartej na ekranie. Część z nich jest częściowo ukryta, jednak mamy do nich łatwy dostęp poprzez rozwijalne obszary „planszy”. Są to m.in. talie innych graczy, wybudowane przez nas konstrukcje itp.
Gracze mają możliwość automatyzacji części ruchów, np. dzięki przyciskowi „play all”. Na szczęście owa automatyzacja nie poszła zbyt daleko. Gdy kupujemy karty musimy przeciągnąć je w stronę naszego stosu kart odrzuconych. Pokonując potwory przenosimy je do „próżni” (void), osobnego stosu kart całkowicie odrzuconych z gry. Część kart bohaterów i konstrukcji też tam będzie trafiała. I to są detale, które pokazują, że twórcy aplikacji dobrze rozumieją specyfikę cyfrowych planszówek. Dlaczego? Ponieważ w sposób, który nie wywołuje frustracji, wymuszają na graczu by zwrócił uwagę na sposób działania poszczególnych kart, pomagają dostrzec niuanse mechaniki, minimalizując ryzyko bezmyślnego zagrywania kart.
Jeżeli włączymy dźwięk usłyszymy soundtrack zachęcający do wcielenia się w rolę bohatera miażdżącego demony i dodatkowo odgłosy odsyłanych w nicość potworów. Ta zrobiła na mnie dużo lepsze wrażenie niż rysunki na kartach.
Samotnie i w kompanii
Ascension: Chronicle of the Godslayer to gra dla 2-4 osób. W przypadku aplikacji istnieje możliwość rozgrywki w trybie single player w którym stajemy naprzeciw sztucznej inteligencji na dwóch poziomach trudności lub multiplayer. Rozgrywka wieloosobowa, możliwa jest na jednym urządzeniu a także online w trybie cross platform.
Zarówno tryb jednoosobowy jak i rozgrywka online dostarczają wielu pozytywnych wrażeń. Ten pierwszy charakteryzuję się bardzo dużą dynamiką i całkiem przyzwoitym poziomem AI. Czas pojedynczej partii to 5 do 10 minut a dzięki losowemu doborowi kart, każda rozgrywka wymusza przyjmowanie odmiennej taktyki. Liczba osób również wpływa na specyfikę rozgrywki. W dwie, jest najmniejsza rotacja dostępnych kart. W 3-4 element losowego dochodzenia kart (w jednej talii są zarówno bohaterowie jak i potwory) może dawać się mocno we znaki.
Wspomniana dynamika rozgrywki sprawia, ze równiej w trybie online Ascension jest bardzo ciekawym wyborem. Choć obecnie dostępnych jest kilka płatnych dodatków do aplikacji i wielu graczy chce grać z wykorzystaniem dodatkowych kart, to jednak nawet w podstawowej wersji zazwyczaj nie ma problemu ze znalezieniem przeciwnika. Akcent położony w stronę taktycznej rozgrywki sprawia, że w Ascension: Chronicle of the Godslayer bez problemu można rozgrywać kilka partii jednocześnie (twórcy aplikacji nie zapomnieli o umożliwieniu płynnego przechodzenia między poszczególnymi partiami).
Coś więcej niż klon
Jeżeli zastanawiacie się, czy Ascension: Chronicle of the Godslayer to tylko klon Dominiona z nieco zarysowaną fabułą fantasy, możecie być spokojni.
W przeciwieństwie do Dominiona nie ma tutaj zestawów identycznych kart. W jednej talii znajdują się zarówno potwory jak i bohaterowie. Nie ma także jednego typu skarbów – punkty zdobywamy zarówno za zabite potwory jak i za kupione karty bohaterów. Wiele razy zdarzało mi się, że to właśnie liczba punktów z kart zdecydowała o wygranej. Co więcej, zdobyte punkty zwycięstwa nie „zapychają nam ręki” gdyż potwory są całkowicie odrzucane z gry.
Karty są podzielone na cztery różne frakcje a kluczem do zwycięstwa jest szukanie odpowiedniej równowagi między kartami poszczególnych typów.
Darmowy i dobry!
Pierwsze partie w Ascension: Chronicle of the Godslayer wywoływały u mnie mieszane uczucie. Specyficzne grafiki możliwość automatycznego zagrywania kart wywoływała u mnie poczucie chaosu. Po kilku partiach zauważa się, że kolejność wykładanych kart często ma znaczenie. Wreszcie następne rozgrywki pokazują, że frakcje pozwalają na przyjmowanie różnych taktyk i że nie warto kupować wszystkiego na co akurat nas stać.
Dla osób lubiących budowanie „combosów” i lubących sprawnie działające mechaniki w grach to pozycja obowiązkowa. Osoby szukające klimatu, mogą czuć się zawiedzione. Nie do końca rozumiem dlaczego, ale twórcy aplikacji całkowicie pominęli rys fabularny, który znaleźć można na stronie www aplikacji. Nawet jeżeli to tytuł, w którym klimat jest jedynie dodatkiem, byłoby to dla wielu miłe urozmaicenie.
Wreszcie trzeba podkreślić, że choć Ascension: Chronicle of the Godslayer jest darmowy, to jest to naprawdę dobry tytuł. Szybki, prosty i w bardzo przemyślany sposób przeniesiony na ekrany tabletów. Skoro nie trzeba płacić – szkoda nie spróbować. Choć wtedy owszem, istnieje ryzyko, że po jakimś czasie sięgnięcie po któreś z dostępnych dodatków wprowadzających kolejne mechaniki. Demony czyhają więc ryzyko, że aplikacja zawładnie waszym czasem jest bardzo duże.
Zatem jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście udajcie się do App Store lub Google Play i pobierzcie Ascension. Jeżeli chcecie grać w nią na PC, także macie możliwość dzięki platformie Steam, jednak w tym wypadku będziecie musieli zapłacić za grę otrzymując od razu dostęp do wszystkich dodatków.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Jedna z mioch ulubionych gier. Fajnie się gra na tablecie, siedząc we 4 przy stole.