Pod koniec ubiegłego roku w sklepie Play oraz App Store pojawiła się niepozorna produkcja zatytułowana Rayman Jungle Run. Za jej produkcję odpowiadają programiści z francuskiego studia Ubisoft – już sam ten fakt zdaje się być gwarantem wysokiej jakości omawianego tytułu. A jak wygląda to w rzeczywistości? Czy naprawdę mamy do czynienia z grą, która zapisze się na kartach historii? W którą zagrywać będą się masy, niezależnie od własnego wieku? Czy powszechnie szanowane studio dostarczyło nam po prostu dobry produkt? Na te i wiele innych pytań odpowiedź znajdziecie w poniższym tekście. Zapraszam do lektury.
Rayman Jungle Run uruchomiłem na tablecie PLUG 10.1, wyposażonym w ekran LCD, wydajny dwurdzeniowy procesor i 1 GB pamięci operacyjnej RAM. Specyfikacja jest wystarczająca do płynnego działania większości gier dostępnych na system Android. Więcej na temat urządzenia przeczytacie w maniaKalnym teście tabletu.
Fabuła
Rayman Jungle Run pozbawiony jest jakiejkolwiek ścieżki fabularnej. Wydaje się to zaskakujące, ponieważ konkurencyjne tytuły zawierają scenariusz, który co prawda nie jest przesadnie rozbudowany ani też intrygujący, ale w miły i przyjemny sposób informuje, po co właściwie przechodzimy kolejne poziomy.
Rozgrywka
W grach platformowych największy zachwyt wzbudza rozgrywka dla pojedynczego gracza. W większości produkcji z wcześniej wspomnianego gatunku jest ona bardzo interesująca a zarazem niezwykle przyjemna. Za to samo można pochwalić grę Rayman Jungle Run.
Do dyspozycji graczy oddano aż siedemdziesiąt poziomów pogrupowanych w siedmiu światach. W każdej kategorii dostępnych jest dziewięć lokacji, natomiast ostatnią (dziesiątą) możemy odblokować zdobywając pięć czerwonych kryształów. W rzeczywistości zadanie to będzie bardzo trudne do zrealizowania, ponieważ czerwony kryształ otrzymujemy za pokonanie konkretnego poziomu z maksymalnym wynikiem „punktowym” – w omawianym tytule miast pieniążków na mapie porozrzucane zostały żółte stworki. Ciężko jednoznacznie określić czym one są, natomiast pełnią rolę potocznie zwanych „znajdziek”.
Co mi się podobało? To, że już na początku zabawy mogę bez najmniejszych problemów podejść do poziomów ze świata siódmego, gdyż nie są zablokowane. Koniec z kilkunastokrotnym powtarzaniem tych samych lokacji, żeby otrzymać dostęp do kolejnych. Warto również zwrócić uwagę na umyślny i ciekawy podział – z każdym kolejnym światem nasz protegowany zyskuje nowe umiejętności, ale też musi stawiać czoła trudniejszym wyzwaniom. Ale co to oznacza w praktyce? Koniec z losowym stopniem trudności, znanym chociażby z Angry Birds. Tam jeden poziom pokonywałem po pierwszej próbie, aby nad kolejnym męczyć się dwa dni. Tu tego nie ma.
Rayman Jungle Run nie rewolucjonizuje swojego gatunku, dlatego gracz na początku każdego poziomu otrzymuje jedno niezmienne zadanie – dotrzeć do mety. Nasz podopieczny imieniem Rayman porusza się cały czas w prawo, natomiast my możemy jedynie zmusić go do wykonania pewnych czynności, takich jak skok w przód, chwilowy lot w powietrzu, czy uderzenie z pięści bądź nogi. Rozgrywka mimo wszystko nie jest tak łatwa, jak może się wydawać. Wraz z pokonywaniem kolejnych poziomów zabawa nabiera tempa, a wydarzenia na ekranie następują po sobie w krótkich odstępach czasu, przez co nietrudno o błąd. Warto pamiętać, że każde „uśmiercenie” bohatera równoznaczne jest z rozpoczęciem konkretnego levela od początku – naturalnie są w grze specjalne serca, których zdobycie pozwala wznowić przygody z miejsca zgonu, ale znajdujemy je stosunkowo rzadko.
Grafika & audio
Rayman Jungle Run wygląda obłędnie. Jeżeli miałby wskazać najładniejszą produkcję platformową z jaką miałem do czynienia, bez dwóch zdań byłaby to gra z asortymentu studia Ubisoft. Ciężko jest opisać słowami to co zobaczymy na ekranie. Największe wrażenie robią rzecz jasna świetnie zaprojektowane lokacje, po których się poruszamy – jest na nich wiele idealnie wkomponowanych obiektów, sprawiających, że ciężko oderwać wzrok od tabletu. Należy również pochwalić twórców za zróżnicowanie dostępnych poziomów. Mamy tu lokacje mocno słoneczne, ale również bardziej mroczne, gdzie dominują stonowane barwy. Wszystko to prezentuje się naprawę rewelacyjnie.
Kompozytor ścieżki dźwiękowej udowodnił, że zna się na rzeczy. Podczas rozgrywki towarzyszy nam kilka kawałków skomponowanych specjalnie na potrzeby rzeczonego tytułu. Twórcy nie zdecydowali się na wykupienie licencji do istniejących piosenek, i był to bardzo dobry krok. Kiedy do moich uszu dotarła melodia, na twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który znikł dopiero po odłożeniu urządzenia na półkę. Czegoś tak fantastycznego i śmiesznego zarazem nie słyszałem dawno.
Sterowanie
Rayman Jungle Run charakteryzuje się prostym i intuicyjnym systemem sterowania. Zostało ono oparte o dwa przyciski ekranowe, które należy dotykać w celu wykonania określonych czynności. Niekiedy trzeba także przytrzymać je, żeby nasz protegowany mógł dłużej utrzymać się w powietrzu.
Podsumowując?
Rayman Jungle Run to najlepsza gra platformowa w jaką kiedykolwiek grałem. Kolejne poziomy pokonywałem z uśmiechem na twarzy, a uczucie znużenia nie pojawiło się nawet na moment. Recenzowany przeze mnie tytuł w zasadzie nie ma wad. Panowie z Ubisoftu stworzyli grę, która jest ponadczasowa. W którą zagra zarówno dziesięciolatek, jak i mężczyzna z czterdziestką na karku. Słowem? Hit.
Rayman Jungle Run dostępny jest za 11,02 zł w sklepie Google Play oraz za $2,99 w App Store.
Każdy z najważniejszych elementów składowych został oceniony w skali od 1 do 10 punktów, gdzie 1 prezentuje poziom bardzo słaby, 5 jest odpowiednikiem standardów rynkowych, a 10 jest notą najwyższą. Średnia ocen stanowi ocenę całkowitą.
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- GRAFIKA9
- DŹWIĘK10
- STEROWANIE10
- GRYWALNOŚĆ10
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.