Tym razem gramy w bijatykę. Nie byle jaką, bo traktującą o najsłynniejszym mistrzu wschodnich sztuk walki. Czy Bruce Lee: Enter The Game jest godna nazwiska Lee? Przekonajmy się.
Bruce Lee: Enter The Game testowałem na tablecie MODECOM FreeTAB 9000 IPS IC, wyposażonym w procesor Intel Atom z technologią Hyper-Threading, 8.9-calowy ekran IPS o rozdzielczości 1900 x 1200 pikseli i 2 GB RAM. Test tabletu przeczytacie na tabletManiaKu.
Skrótem, czyli wideorecenzja Monzo
Ikona kina akcji
Filmy z udziałem Bruce’a Lee osiągnęły status kultowych jeszcze za jego życia. Choć zmarł zanim wielu z nas się urodziło, to jego legenda przetrwała do dzisiaj. Dziś mówi się o nim jako o ikonie kina akcji i jednej z ikon pop-kultury, którą można śmiało postawić obok takich osobistości, jak Marylin Monroe. On jednak skandalistą nie był, a swoją legendę budował przez krew, pot i łzy – ciężki trening wschodnich sztuk walki, czy wreszcie – grę w filmach po osiągnięciu mistrzowskiego poziomu.
Jednym z elementów pop-kultury są gry komputerowe, to też nie pierwszy już raz próbuje się przenieść jego postać do świata gier komputerowych. Pierwsza taka próba odbyła się już w 1984 roku, na 8-bitowych Atari i Commodore 64. Lubiłem spędzać czas przy tej grze o tytule „Bruce Lee”, to też nie mogłem odmówić sobie gry w najnowszą produkcję sygnowaną nazwiskiem mistrza.
Powrót legendy
Legenda Bruce’a Lee żyje, ale śmierć aktora pozbawiła nas nowych produkcji. W Enter The Game próbujemy temu zaradzić – gramy w scenach z filmów. Bynajmniej nie tych, które znamy z telewizji, ale zupełnie nowych. Wcielając się w Mistrza, staniemy więc do walki w przeróżnych sytuacjach i kontekstach. Na samym początku gramy farmera i staramy się obronić jego dom przed złym developerem, co będzie dalej – musicie przekonać się sami. Wszystko sprowadza się jednak do jednego – bicia tych złych i niesienia pomocy tym dobrym.
Do gry wprowadza nas krótki samouczek, w którym poznajemy pierwsze chwyty. Dotykając powyżej lub poniżej bohatera, przeskoczymy na inną ścieżkę. Przytrzymując jeden z boków ekranu będziemy się powoli poruszać, a jeśli dotkniemy tam jednorazowo – wykonamy szybki sprint. Ze złoczyńcami walczymy przesuwając palcem po ekranie w różnych kierunkach. Zależnie od strony, w którą przesuniemy palec, wyprowadzimy atak w tymże kierunku.
Bruce Lee: Enter The Game to „chodzona bijatyka” podobna do tych, w które graliśmy kiedyś na automatach. Nie mogło tu więc zabraknąć kombosów i power-upów, ktore czasowo poprawią nasze umiejętności. W czasie walki budujemy więc pasek Furii, który po zapełnieniu pozwoli nam atakować z dużo większą siłą. Przed odegraniem każdej sceny możemy kupić też power-up startowy, dzięki któremu wejdziemy do gry z pełnym paskiem furii, dodatkową obroną lub z wyższym poziomem kombo
Odgrywającc kolejne sceny, odblokujemy power upy, ale nie tylko. Za zebrane pieniądze kupimy ulepszenia dla bohatera, a grę dodatkowo urozmaicą nowe stroje i zakup charakterystycznej broni zwanej nunchako. Na to musimy jednak uprzednio zapracować, zbierając wypłaty w postaci złotych monet.
Jeśli nie należymy do oszczędnych, to monety szybko mogą się skończyć. W takim wypadku jak zwykle przychodzą z pomocą uwielbiane przez wszystkich mikropłatności. Za 5,90 zł kupimy 2000 monet i jest to najtańszy zestaw. Ceny kolejnych można łatwo wyliczyć, bowiem kosztują zawsze dwa razy więcej, niż poprzedni – na niecałych 300 złotych kończąc.
Grafika i dźwięk
Kto w młodości naoglądał się Wejścia Smoka, ten szybko próbował naśladować Mistrza. A co było cechą charakterystyczną jego stylu? Wysokie, bliżej nieokreślone dźwięki wydawane przez bohatera w trakcie wyprowadzania kolejnych ciosów. Nie mogło więc zabraknąć ich i tutaj, są też dźwięki ciosów, które kojarzymy z filmów z lat 70.-tych, a na koniec – muzyka stylizowana na tradycyjne chińskie utwory.
Graficznie gra prezentuje się nieźle, ale bez fajerwerków. Wszystko utrzymano w komiksowym stylu, tła są statyczne, podczas gdy bohater i jego przeciwnicy to animowane postaci rodem z kreskówki. Na plus zasługuje na pewno spora liczba rodzajów przeciwników, z których każdy został narysowany z dbałością o szczegóły.
Podsumowanie, ocena i opinia
Bruce Lee: Enter The Game to, jak wspomniałem wcześniej, gra w stylu arcade’owych bijatyk. Wiekowa konwencja została unowocześniona, ale mimo wszystkich starań, czegoś tutaj brakuje. Oprawa audiowizualna jest na niezłym poziomie. Gameplay i stawiane przed nami zadania również, tyle że nie jestem w stanie wciągnąć się na tyle, by stracić głowę dla tej gry. A przy 8-bitowym Bruce Lee potrafiłem siedzieć godzinami.
O tym musicie jednak przekonać się sami, tak więc jeśli należycie do fanów Bruce’a Lee, to być może warto pobrać grę, która pozwoli Wam wcielić się w mistrza wschodnich sztuk walki. Spróbować możecie za darmo, pobierając grę z Google Play lub AppStore. W grze znajdziecie mikropłatności, ale zanim zaczną Wam być potrzebne, będziecie już wiedzieć, czy gra jest warta świeczki, czy też nie.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.