Platforma mobilna zachęca do powrotu do przygodówek z młodości. Może i to mało prawdopodobne, ale co jednak, jeśli przeszliśmy wszystkie? Trzeba poszukać równie ciekawych nowości. Takich, jak 9 Elefants.
Grę przetestowałem na tablecie Kruger&Matz KM1064G z 10,1-calowym ekranem IPS, Rockchipem RK3188 i 2GB pamięci RAM. Pełny test urządzenia znajdziecie na tabletManiaKu.
Skrótem, czyli wideorecenzja 9 Elefants
Ratujemy wynalazcę
Paryż lat 20. XX-wieku. Na Kongresie Naukowym miał zostać zaprezentowany najnowszy wynalazek profesora Weissmana – Kamera Czasu. Problem w tym, że profesor… zaginął. Jego córka, Laura, postanawia sprawdzić co się stało – przyjeżdża do Paryża z Niemiec. Choć jest przekonana, że ojciec nie mógł tak po prostu zniknąć, wkrótce zaczyna jednak wierzyć teorii uprowadzenia jej ojca.
Laura nie do końca wie, od czego zacząć śledztwo, ale z pomocą przychodzi kot ojca – Eustache. Jak się okazuje, zwierzak potrafi mówić, ale do tej pory zachowywał to jedynie dla właściciela. Wreszcie mamy punkt zaczepienia – tajemnicza postać w masce próbuje uciec z mieszkania. Ruszamy w pościg, ale znika nam z oczu. Wiemy jednak kogo szukać, a już za moment odkryjemy kolejne nowości.
Historia opowiadana jest tutaj za pomocą dialogów. Nie wszystkie są szczególnie porywające, ale sama historia jest miłym dodatkiem do gry logicznej i może gdyby była trochę lepiej opowiedziana, byłaby jedną z mocniejszych stron gry. Niestety tak nie jest i, koniec końców, nie wyróżnia się niczym szczególnym. Na pewno jednak pasuje do klimatu gry.
O północy w Paryżu
Jak już wspomniałem, akcja gry toczy się w Paryżu, w latach dwudziestych. Wielu uznaje tę epokę za najciekawszą, najbardziej romantyczną w nowożytnej historii miasta i pewnie mają rację. W końcu to wtedy Paryż uważany był za światową stolicę sztuki, skąd dalej w świat szły takie kierunki artystyczne, jak impresjonizm czy surrealizm.
W 9 Elefants odwiedzimy przeróżne zakątki tego miasta – od Pól Elizejskich, po katedrę Notre Dame, na wieży Eiffle’a kończąc. Przemierzymy też mniej znane zakątki miasta czy zwiedzimy ówczesne metro. Nie będziemy jednak mieli tutaj zbyt dużo możliwości.
Każda mapa została zaprojektowana statycznie. Przypomina to konwencję hidden object, ale odbiega od tych standardów. Z planu miasta trafiamy na miejsce, by tam wykonać jedną – dwie akcje. Ograniczają się one z reguły do przeprowadzenia rozmowy z konkretną osobą i niestety z nikim innym. Jeśli spróbujemy wejść w interakcję z kimkolwiek innym, z reguły nie możemy liczyć nawet na prostą odpowiedź.
Ci, z którymi możemy jednak rozmawiać, nie zawsze mają coś ciekawego do powiedzenia. Okienka dialogu są raczej ospałe i jeśli zazwyczaj szybko klikamy, by wynieść z nich jedynie kontekst, to możemy się rozczarować. Fabuła jest tutaj jednak dodatkiem; najważniejsze jest to, co zmusza nas do myślenia.
A tego jest tutaj sporo, bo ponad 230 zagadek i 8 mini gier. Są one dość różnorodne i znajdziemy tu między innymi, nieco zapominane już, zagadki słowne czy układanki. Nie udało się niestety wpleść ich w fabułę, a to utwierdza mnie w przekonaniu, że jest to gra z zagadkami okraszona fabułą jedynie dla urozmaicenia. Generują się one losowo i nie mają żadnego powiązania z aktualnymi wydarzeniami. Przykład – gonimy podejrzanego, zgubiliśmy go. Pytamy więc przechodnia gdzie pobiegł, a jego odpowiedź sprowadza się do słów: „Być może wiem, ale najpierw muszę zobaczyć, czy potrafisz myśleć!”. Chłopiec każe nam ustawić figurę tak, by żadne dwie linie się nie przecinały.
Później w grze, pojawi się też prototyp Kamery Czasu. Pozwoli nam on cofać czas, jeśli podejmiemy złą decyzję. To będzie wymagało jednak łapaniem na poziomach specjalnych filmów, które są niezbędne do działania maszyny. Te wyskakują z dziur czasoprzestrzennych, których na większości poziomów jest po kilka – musimy tylko wypatrzyć, z której wypadły i dotknąć palcem.
W grze musimy wyśledzić osoby odpowiedzialne za porwanie doktora Weissmana, a wszystko wskazuje na to, że stoi za tym enigmatyczna grupa, określająca się symbolem dziewięciu słoni. Gra posiada więc dziewięć rozdziałów, które wystarczają na kilka godzin gry.
Grafika i dźwięk
Oceniając książkę po okładce, 9 Elefants zaszedł by całkiem daleko. Posiada bardzo ładną grafikę w odpowiednim stylu, w której nie zabrakło dbałości o szczegóły. Widać, że każdy poziom to skończone dzieło artysty, przez co gra wygląda świetnie, choć być może było to jedną z przyczyn, dla których większość elementów jest statyczna.
Dźwięk nie jest najwyższych lotów, ale akompaniując grafikom buduje lekki klimat artystycznego miasta. Na pewno czyni grę przyjemnym środowiskiem, ale im dłużej będziemy zmuszeni tego słuchać, tym szybciej się znudzimy. Zabrakło jednak jakichkolwiek dialogów postaci – to tylko tekst. W angielskiej wersji językowej, przydało by się przy okazji dopracować czcionkę owych dialogów – coś tak zwykłego niszczy styl graficzny dając wrażenie wersji beta.
Podsumowanie i ocena
9 Elefants to gra, która z początku wydaje się dobrą przygodówką z mnóstwem zagadek, ale w praktyce jest tylko grą z zagadkami i fabułą w tle. Posiada fajną historię, którą niestety nieco psują przydługie dialogi, a na dodatek serwowane nam łamigłówki są przeważnie oderwane od fabuły. Na plus zasługuje na pewno świetna grafika i jakość łamigłowek, szkoda tylko, że nie udało się zamknąć całości w ciekawszej produkcji.
Nowym grom przygodowym jest niestety ciężko doścignąć dawniejsze point-n-clicki, ale nie oznacza to, że jest to niemożliwe. Problem w tym, że rzadko kiedy wypuszcza się gry tego typu, w zamian przeżywamy zalew bliźniaczych hidden objectów czy zbiorów łamigłówek.
9 Elefants posiada po trochu z każdej z tych kategorii – w efekcie nie jest wcale taki zły. Wciąż możemy dobrze bawić się rozwiązując zagadkę za zagadką, a jeśli jesteście jeszcze zakochani w Paryżu – nie mogliście trafić lepiej. Gra mogłaby być jednak trochę tańsza, bo kupimy ją na iOS i Google Play za około 11 złotych.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.